EWAZNIEBA. Było. minęło i się nie wróci.

wtorek, 1 października 2019

kontrole niższe i najwyższe

Miałam o polityce nie pisać, bo źle mi się kojarzy.  Nie lubię dzisiejszych polityków. W ogóle żadnych nie lubię, nie mogę jakoś uwierzyć w ich bezinteresowność i tylko dobrą wolę czy też wolę czynienia dobra. Miałam nie pisać, ale po najnowszej aferze z panem B., nie zdzierżyłam.
Właściwie to nie będzie o polityce, a o tym jak nieudolne są wszelkiego rodzaju kontrole. I to od wielu, wielu lat. Urzędy kontroli, urzędy skarbowe... nie wiem kto w nich pracuje. Dla mnie to niefachowcy, ludzie kompletnie nieprzygotowani do takich zadań, nieznający specyfiki kontrolowanych zakładów, instytucji itd.


Pierwsza kontrola. Najwyższej Izby Kontroli, delegatury w mieście wojewódzkim, a więc nie byle kogo. Jeszcze w poprzednim systemie, czyli za komuny jak się mówi potocznie. Kontrola zapowiedziana, administracja przygotowana, porządek w papierach zrobiony. Zakład dosyć duży, zatrudnionych ponad 300 osób. Kontrola z powodu strumienia anonimów płynącego do instytucji kontrolujących. Anonimów pisanych oczywiście przez pracowników. Na dyrekcję, że kradnie, oszukuje, nie szanuje ludzi, jednym słowem prywatny folwark. Przy okazji potężnej reorganizacji i przeniesienia siedziby przekręty na olbrzymie kwoty. My o tym wiemy, niektórzy z nas brali w tym udział. Skorzystali. Ale w dokumentach wszystko OK, jasne i przejrzyste. Z szeregowymi pracownikami się nie rozmawia, bo i po co! Przecież i tak nikt nic nie powie, choć wcześniej słał pisma. Z ciekawością czekamy na wyniki. I nic. Kontrola zakończona, dyrekcja oceniona pozytywnie. Cacy. Za rok wchodzą następni kontrolerzy. Po kolejnych anonimach. I tak dalej, i tak dalej.

To już inny system. Demokratyczny. Firma prywatna, działająca na niwie oświaty. System zorganizowany tak, aby gdzie to możliwe nie płacić podatku. Choć wpływają duże pieniądze, przy podwójnej księgowości wykazywane dochody są takie sobie. Ich część idzie na lewo. Właściciele firmy bardzo szybko się bogacą, kupują domy, mieszkania, palce pod budowy, rozpoczynają nowe inwestycje. Zatrudniają ludzi z administracji państwowej, oczywiście na zlecenie. Dają im dodatkowo zarobić. Załatwiają kursy z PUP, dofinansowanie z EU. Wdzięczni urzędnicy korzystają. Właściwie sprzedają informacje przydatne firmie. Dbają już teraz o swoje interesy na przyszłość, za rok, dwa lata. Wreszcie Urząd Kontroli Skarbowej otrzymuje anonimy, w których jak na tacy podany jest cały mechanizm "robienia państwa w konia". I co? I nic. To za mało. Skarbówce to nie wystarczy, najlepiej byłoby wykonać całą pracę za nich.

Urzędnik skarbowy. Kim powinien być? Kiedyś się nad tym zastanawiałam, ponieważ miałam propozycję pracy w takim urzędzie. Nie zgodziłam się, nie miałam dużego doświadczenia zawodowego. Logiczne wydaje się, że kontrolujący powinni posiadać bogatą wiedzę o kontrolowanych. W jakiejś określonej dziedzinie być orłami. Znać mechanizmy omijania prawa. Inaczej wszystkie kontrole świata zakończą się klęską.
Można więc zadać pytanie czy je przeprowadzać, czy działanie w tej dziedzinie ma w ogóle jakiś sens? Owszem, myślę jednak, że należałoby zacząć od samej góry, od głowy. Rząd, ministrowie nie odpowiadają właściwie za swoje błędy, nie ponoszą odpowiedzialności karnej. Uciekają w urlopy bezpłatne, w dymisje z niezasłużonymi odprawami. Każdy polityk, który jest jednocześnie urzędnikiem, dopuszczając się malwersacji, narażając skarb państwa na straty - powinien ponieść odpowiedzialność prawną. Od tego należałoby zacząć, wtedy i kontrole będą miały inny wydźwięk. Inną sprawą jest tworzenie dobrego prawa. A od tego jest sejm, senat, są posłowie - "sprawiedliwi, uczciwi". Dlaczego nie tworzą lub przynajmniej nie próbują stworzyć prawa (ustaw), które nie okazywałyby się bublami, z dziurami, które omijają cwaniacy? Jeśli mamy rząd, który dobre ustawy może wprowadzić, nasuwa się pytanie dlaczego tego nie robi? Jeśli rządzący mają większość w parlamencie, dlaczego tego nie robią?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz