W sanatorium. Lata 60. |
Ladacznice,
ścierwa, suki, cudzołożnice, łajdaki są za zdradami i rozpadem
małżeństw. Wywłoki nachlają się i puszczają się gdzie popadnie. Suki
sanatoryjne po to jeżdżą tam by uprawiać krzakoterapię.
Sam
jestem dyrektorem jednego i to co się tu dzieje to...domyślcie się
państwo sami! Nawet osoby, które tu przyjeżdżają bez zamiarów zdrady,
po kilku dniach zdradzają!
Te
dwie wypowiedzi na forum internetowym tak mnie wkurzyły, że chętnie bym
tym samcom strzeliła w pysk. Skłoniły mnie jednocześnie do próby
opisania sanatoryjnego życia i rozprawienia się z nieuprawnionym mitem.
Dlatego "krzakoterapia". Żeby było lepiej słychać.
Czas kończyć opowieść o
moim pobycie w Połczynie-Zdroju. Mam nadzieję, że pokazałam - choć w
niedużym stopniu - po co się do sanatorium jedzie. Na pewno nie po to,
aby się - za przeproszeniem - gzić. Jeśli ktoś tak myśli jest w dużym
błędzie. Panom, którym się trafiło mieć za żonę "sanatoryjną sukę",
współczuję. Radzę jednak wziąć pod rozwagę bardzo słuszne w tym temacie
"złote myśli": jeśli kogoś kochasz nigdy go nie zdradzisz; jeśli chcesz
zdradzić zawsze znajdziesz sposób i okazję, aby to zrobić.
Połczyn-Zdrój |
++++++++++
- 28 dni należy całkowicie do mnie.
- Odpoczywam, przyzwyczajam się do nicnierobienia.
- Nie sprzątam, nie myję naczyń, nie gotuję. Pełny relaks.
- Nie oglądam telewizji, nie interesuje mnie polityka i nie denerwują politycy.
- Nie włączam komputera mimo dostępnych na miejscu internetowych kawiarenek.
- Spaceruję więcej niż zwykle.
- Regularnie jadam.
- Korzystam z zabiegów, które poprawiają moja kondycję ogólną i odejmują kilka biologicznych lat.
- Poznaję nowych, ciekawych ludzi. Jak się ma szczęście można spotkać, po trzydziestu latach, koleżankę ze studiów.
_ _ _ _ _ _ _ _
- W kilkuosobowym pokoju nie ma mowy o intymności. Dobrze jeśli potrafimy się dogadać i wzajemnie ustalimy reguły wspólnego mieszkania przez okres trzech, czterech tygodni. Gorzej jeśli musimy tolerować osoby, które prowokują konflikty.
- W niektórych sanatoriach płacimy dodatkowo za TV, czajniki i inne udogodnienia.
- Jeśli trafimy do niezbyt bogatego miasteczka, nie liczmy na atrakcyjne imprezy i rozrywkę, nawet w sezonie letnim.
- Niektórym może przeszkadzać handel obwoźny na terenie sanatorium. Ale może być też atrakcją.
- Po powrocie do domu trudno przywyknąć do codziennego kieratu. Niestety.
Na koniec, trochę w
tonie żartobliwym. Największym minusem jest to, że do sanatorium nie
przyjeżdżają przystojni, wysportowani 50-latkowie. Raczej stare dziadki.
I z kim tu zdradzić pozostawionych w domu dziarskich, pełnych życia
mężów?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz