EWAZNIEBA. Było. minęło i się nie wróci.

wtorek, 23 października 2012

dwa żebra adama

Znowu zagościła w moim domu KULTURA. Niby niezbyt wysoka, bo komedianci, ale mnie to nie przeszkadzało. Dobrze się bawiłam, a i nauki różne mogłam wyciągnąć. Komedia satyryczno-obyczajowa Janusza Morgensterna DWA ŻEBRA ADAMA, okazała się całkiem zgrabną historyjką. Prostą, ale zabawną opowieścią o prawie zwyczajnym życiu, perypetiach uczuciowych i matrymonialnych niejakiego inżyniera Wiktusa.
Dlaczego pan Wiktus wiódł prawie zwyczajne życie? Może lepiej powiedzieć nadzwyczajne! Po pierwsze przebywał przez nieokreślony, ale dłuższy czas za granicą. Co tam porabiał tylko się domyślamy. Dlaczego powrócił do rodzinnego małego miasteczka, też do końca jest niejasne. Podobno z tęsknoty za żoną, ale...
Ale ta tęsknota jakaś wielce podejrzana. No bo jak w nią uwierzyć, jeśli do miasteczka zwanego Gody przyjeżdża wkrótce piękna Włoszka, twierdząc, że też jest żoną inżyniera. Historia doprawdy niepojęta. Dwie żony... czyli bigamista. Czyli przestępca. A miał być taki porządny. Najdziwniejsze jest jednak to, że obie żony się dogadały i zamieszkały ze szczęśliwcem pod jednym dachem. Takiego skandalu wszyscy mieli dość. Jak to? Jemu wolno, a nam nie! My musimy ukrywać nasze kochanki i nasze grzeszki. Trudno znieść taką niesprawiedliwość. Czas więc na działanie i interwencję stróżów moralności. Gniewnych jak aniołowie, sprawiedliwych jak bicz Boży. Jak się skończyło całe zamieszanie musicie zobaczyć sami.

Film ogląda się naprawdę z dużą przyjemnością. Mimo niewątpliwej satyry na małomiasteczkowe obyczaje. A może właśnie dlatego. Krytyka nie jest zbyt ostra, ale pełna pobłażania dla naszych ułomności. W miasteczku wszyscy o wszystkich wszystko wiedzieli, ale czy tak nie jest w prawdziwym życiu. Ubawiło mnie zgodne działanie proboszcza, sekretarza Komitetu Miejskiego, a nawet prokuratora. Trochę to propagandowe, wyraźnie podkoloryzowane. Tak jak budowa Nowej Huty, która wre w tle. Pamiętajmy jednak, że to rok 1963 i partia wyraźnie czuwała. Nie tylko nad obrazem, ale i nad filmową muzyką.

Karin Stanek, chyba jedna z pierwszych polskich bardzo popularnych piosenkarek bigbitowych, z zespołem Czerwono-Czarni zaśpiewała Budujemy nowy dom, jeszcze jeden nowy dom, naszym przyszłym lepszym dniom promiennym.
Każdą pracę z nami mnóż, każdą pracę z nami dziel, bo to jest nasz wspólny cel codzienny.
Od piwnicy aż po dach niech radośnie rośnie gmach, naszym snom i twoim snom wiosennym.
Niech się mury pną do góry kiedy dłonie chętne są, budujemy betonowy nowy dom.
Budujemy betonowy nowy dom!
Joanna Kostusiewicz, Zygmunt Kęstowicz, Ewa Wawrzoń.



Komedia ma kilka innych atutów. Po pierwsze świetne dialogi, które można przenieść w dzisiejsze realia z niewielkimi, kosmetycznymi zmianami. No i bardzo dobrą obsadę aktorską, zarówno w rolach głównych, jak i drugoplanowych. Rola inżyniera Wiktusa to jedna z lepszych Zygmunta Kęstowicza. Tak, tego od Pory na Telesfora i Psa Pankracego. Nawiasem mówiąc, w tamtych czasach telewizję "dziecięcą" aktorzy traktowali prawie jak zesłanie. Pan Zygmunt Kęstowicz musiał nieźle podpaść ludowej władzy.

Ciekawe role stworzyli powściągliwa i refleksyjna Renata Kossobudzka oraz rubaszny Feliks Chmurkowski, wspaniały aktor charakterystyczny. Reminiscencje związane z moim miastem przywołała w pamięci Ewa Wawrzoń. Razem ze swoim mężem Januszem Bukowskim, zagościła na kilka lat w szczecińskim Teatrze Polskim. W przypadku tego filmu można chyba powiedzieć, że wszyscy aktorzy - grający te mniejsze i większe role - byli na właściwym miejscu.

Ciekawostką jest fakt, że film kręcono w plenerach Lądka Zdroju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz