Pod koniec zeszłego roku wyjechałam na kilka dni do
Polic. Niby niedaleko, niby duże zakłady chemiczne, a ja czułam się o
niebo lepiej niż w Szczecinie. Oczywiście wcześniej w Policach bywałam.
Ale najczęściej były to jednodniowe, kilkugodzinne wypady. Spacer
główną ulicą, rodzinne odwiedziny, niekiedy zakupy - to wszystko. Tym
razem było inaczej. Zapuściłam się w nieznane rejony, przechadzałam
uliczkami pełnymi niespodzianek. Najciekawsze okazały się pozostałości
po II wojnie światowej, kiedy Police były ważnym niemieckim ośrodkiem
produkującym benzynę syntetyczną.
Pierwsza niespodzianka to znajdujące się
w dzisiejszych przydomowych ogródkach stanowiska strzeleckie. Choć nie
jestem znawczynią militariów, wydaje mi się, że mam do czynienia ze
strzelecką wieżyczką. W tej chwili obrośniętą winoroślą, kiedyś jednak
musiała siać niezłe spustoszenie.
Na drugą, podobną choć większą i wzmocnioną solidnym podziemnym wejściem
(bunkrem), natknęłam się w innym miejscu. Ale też na terenie działki.
Ale na coś naprawdę dużego trafiłam niedaleko miejsca, w którym
tymczasowo pomieszkiwałam. Naprawdę nie mam pojęcia co to jest. Nigdzie
nie widziałam żadnej informacji. Objaśnienia na samej dosyć imponującej
konstrukcji, pewnie betonowej i poniemieckiej, też brakowało. Albo to
jakiś potężny schron (chociaż mam wątpliwości), albo magazyn na
materiały łatwopalne (może na benzynę syntetyczną?), albo jeszcze coś
innego. Ciekawe czy dzisiaj jest wykorzystywany. Szkoda, że te wszystkie
"zabytki" związane z wojną powoli niszczeją, w ich pobliżu nie ma
żadnej wskazówki i odpowiedzi na pytanie - a cóż to takiego? Takie
obiekty (również pokazane przeze mnie wcześniej wieżyczki strzelnicze)
to świetny przecież materiał do wykorzystania w nauczaniu historii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz