EWAZNIEBA. Było. minęło i się nie wróci.

niedziela, 2 lutego 2014

ach, te bunkry

Zacznę od tematu, który poruszyłam ponad rok temu. Jakoś tak sam powrócił, prawie jak bumerang. Ale nie o ten niezwykły, przedziwny przedmiot chodzi, lecz o bardzo przyziemną, a nawet podziemną rzecz. 
Za bunkrami rozglądałam się wcześniej, szukałam ich w najbliższej okolicy... i nic nie widziałam. Dopiero całkiem niedawno zauważyłam, że chyba dziesiątki razy przechodziłam obok tego czego wyglądałam.   Ale po kolei... Przynajmniej dwa razy w tygodniu moja  trasa spacerowa wiedzie tym samym szlakiem.
Ścieżką rowerową tuż obok dużego osiedla mieszkaniowego i parafialnego kościoła. Ileż razy tamtędy przechodziłam nie zliczę. Widoczna z daleka, betonowa bryła kościoła nigdy mi się nie podobała i kojarzyła co najmniej ze schronami przeciwatomowymi. Dla mnie to architektoniczna szkarada, której nigdy bym nie zaprojektowała, a tym bardziej zaakceptowała, gdybym oczywiście mogła o tym decydować. Tak więc ta duża wstrętna budowa na pierwszym planie zasłaniała mi po prostu wszystko. Przypadkowi zawdzięczam, że obok niej odkryłam coś ciekawszego. Nietypowy poniemiecki bunkier. Nietypowy bo podwójny. Oczywiście w jakimś konkretnym celu tak zbudowany.  Ale o tym wiedzą chyba tylko znawcy militariów i II wojny światowej.
Na koniec naszła mnie zabawna myśl, że inspiracją dla kościelnego architekta był ten dzielnicowy niemiecki schron. Odkryty przeze mnie i mojego pieska (widać na załączonych zdjęciach) podczas zbierania kasztanów.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz