EWAZNIEBA. Było. minęło i się nie wróci.

niedziela, 7 października 2012

letnie wędrówki



Tym razem będzie nie o jednej osobie, a prawie o całej rodzinie. Jak przejrzałam stare zdjęcia i przypomniałam sobie co ja niegdyś wyprawiałam w czasie letniej kanikuły, doszłam do wniosku, że cała moja familia niezwykle lubiła górskie wędrówki. Wędrowaliśmy po górach od lat pięćdziesiątych do lat dziewięćdziesiątych. Zawsze z ochotą, zawsze z radością. Prawdziwe z nas były piechury. Dopóki zdrowie i młodość pozwalały na takie wyprawy. Mężczyźni brali się za poważną wspinaczkę, kobiety ostrożniej, wolały chadzać utartymi i znanymi szlakami. Nasze góry były chyba ładniejsze, czystsze, nie tak zatłoczone. Bardziej zielone, bardziej kolorowe. Mimo, że zdjęcia czarno-białe. Za to wspomnienia.... fantastyczne.


Moja przygoda z górami rozpoczęła się już - lub dopiero, jak kto woli - w liceum. Niektórzy pewnie zawitali w nie wcześniej. Ja byłam dzieckiem pilnie strzeżonym, nad którym trzęsła się cała rodzinka. Na niewielką dozę wolności "zasłużyłam" dopiero w ostatniej klasie liceum. Jak większość moich koleżanek i kolegów udzielałam się w klasowym kole PTTK. I właśnie z tym kołem wybraliśmy się w Bieszczady. W tamtych czasach była to nie lada wyprawa. Odległość od Szczecina - kosmiczna, środków transportu na miejscu - brak, restauracji - brak, hoteli - nie ma, zaopatrzenie i prowiant - na własnych plecach. Jednym słowem - 1968 rok. Dla Bieszczad był to chyba rok przełomowy. Ukończono właśnie budowę zapory wodnej w Solinie. Jako jedni z pierwszych zawitaliśmy nad soliński zalew. Pamiętam przepiękne bieszczadzkie połoniny, po których galopowały prawie dzikie konie. Pamiętam zieleń połonin i błękit solińskiego zalewu. I niewielu turystów na szlakach. Wspaniałe chwile.
Zdobywałam góry powoli, bardzo rozsądnie. Zaczynałam od najniższych, najbezpieczniejszych. Swoje wędrówki po górach zakończyłam na szlakach najwyższych polskich szczytów. Zawsze czułam respekt przed naturą, jej siłą i potęgą. Dlatego nie rozumiem ludzi, którzy ją lekceważą i słabo przygotowani lub w ogóle nieprzygotowani wyruszają na nieznane trasy. Nie czują niebezpieczeństwa, zawodzi ich instynkt?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz