Tym razem będzie nie o jednej
osobie, a prawie o całej rodzinie. Jak przejrzałam stare zdjęcia i
przypomniałam sobie co ja niegdyś wyprawiałam w czasie letniej kanikuły,
doszłam do wniosku, że cała moja familia niezwykle lubiła górskie
wędrówki. Wędrowaliśmy po górach od lat pięćdziesiątych do lat
dziewięćdziesiątych. Zawsze z ochotą, zawsze z radością. Prawdziwe z nas
były piechury. Dopóki zdrowie i młodość pozwalały na takie wyprawy.
Mężczyźni brali się za poważną wspinaczkę, kobiety ostrożniej, wolały
chadzać utartymi i znanymi szlakami. Nasze góry były chyba ładniejsze,
czystsze, nie tak zatłoczone. Bardziej zielone, bardziej kolorowe.
Mimo, że zdjęcia czarno-białe. Za to wspomnienia.... fantastyczne.
Moja przygoda z górami rozpoczęła się
już - lub dopiero, jak kto woli - w liceum. Niektórzy pewnie zawitali w
nie wcześniej. Ja byłam dzieckiem pilnie strzeżonym, nad którym trzęsła
się cała rodzinka. Na niewielką dozę wolności "zasłużyłam" dopiero w
ostatniej klasie liceum. Jak większość moich koleżanek i kolegów
udzielałam się w klasowym kole PTTK. I właśnie z tym kołem wybraliśmy
się w Bieszczady. W tamtych czasach była to nie lada wyprawa. Odległość
od Szczecina - kosmiczna, środków transportu na miejscu - brak,
restauracji - brak, hoteli - nie ma, zaopatrzenie i prowiant - na
własnych plecach. Jednym słowem - 1968 rok. Dla Bieszczad był to chyba
rok przełomowy. Ukończono właśnie budowę zapory wodnej w Solinie. Jako
jedni z pierwszych zawitaliśmy nad soliński zalew. Pamiętam przepiękne
bieszczadzkie połoniny, po których galopowały prawie dzikie konie.
Pamiętam zieleń połonin i błękit solińskiego zalewu. I niewielu turystów
na szlakach. Wspaniałe chwile.
Zdobywałam góry powoli, bardzo
rozsądnie. Zaczynałam od najniższych, najbezpieczniejszych. Swoje
wędrówki po górach zakończyłam na szlakach najwyższych polskich
szczytów. Zawsze czułam respekt przed naturą, jej siłą i potęgą.
Dlatego nie rozumiem ludzi, którzy ją lekceważą i słabo przygotowani lub
w ogóle nieprzygotowani wyruszają na nieznane trasy. Nie czują
niebezpieczeństwa, zawodzi ich instynkt?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz