EWAZNIEBA. Było. minęło i się nie wróci.

środa, 10 października 2012

danse macabre


Trochę to niesamowite - randki, pierwsze pocałunki, humor i zabawy - wszystko to na zniszczonym cmentarzu. Nikt nas wtedy nie uczył szacunku dla obcej nekropolii. Traktowaliśmy ją zatem jak miejsce znane tylko wtajemniczonym dzieciakom. Plac otoczony bujną zielenią i pięknymi starymi drzewami. Co z tego, że nagrobki były okaleczone, poprzewracane.  Marmurowe płyty służyły nam za siedziska. Jak się na nich stanęło, okazywały się znakomitymi punktami obserwacyjnymi. Trzeba było czuwać i sprawdzać czy wróg nie nadchodzi. Tutaj zawsze trafiali szkolni wagarowicze. Przeczekali godzinkę lub dwie i wracali do domu o właściwej porze. Dziewczęta, lekko przestraszone i chłopcy imponujący nam swoją odwagą.  Aby wysłuchać opowieści o duchach w towarzystwie prawdziwych nieboszczyków trzeba nie lada śmiałości. Pobudzona wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach. Najbojaźliwszym z nas spłatała niejeden figiel. Uczniowie starszych klas wybierali wieczorną lub nocną porę. O takich cmentarnych bohaterach krążyły w szkole opowieści.
  
W szóstej lub siódmej klasie, dokładnie nie pamiętam, przeżyłam jeden z koszmarniejszych epizodów. Musiałam przejść inicjację zapalenia pierwszego papierosa. Ceremonia odbyła się w czasie najdłuższej przerwy lekcyjnej. Papieros krążył z ust do ust w koleżeńskim kółeczku, a z krzaków ulatywał pewnie dymek. Trafiło wreszcie na mnie. Oczy mi wyszły na wierzch, mało się nie udusiłam, ale wytrwałam dzielnie do końca. Nic to, że później chorowałam kilka dni... O wiele zabawniejsza okazała się moja wymarzona pierwsza randka. Wyprawiłam na nią najlepszą przyjaciółkę. Jako forpoczta przyjęła zaloty mojego chłopaka. Tak się bałam pierwszego pocałunku. Straciłam i koleżankę, i potencjalnego narzeczonego.

Stary cmentarz naprzeciw naszej szkoły widział pewnie wiele podobnych historii.  Może smutnych, może wesołych. Funkcjonował przecież wiele lat przed i jeszcze kilkanaście po wojnie. Oddany do użytku w połowie XIX wieku, jako lokalny cmentarz grzebalny wsi Niemierzyn. Z racji dogodnego położenia szybko awansował na miejsce pochówku szczecińskiej elity. Zajmował prawie szesnaście hektarów, otaczał go wysoki ceglany mur, którego fragmenty pozostały do dzisiaj.  Piękne marmurowe nagrobki przetrwały do lat siedemdziesiątych XX wieku. Wtedy na ziemiach zachodnich rozpoczął się proces systematycznego likwidowania niemieckich pozostałości. Teren cmentarza przekształcono w park dendrologiczny. Ślady przeszłości pozostały w niziutkich murkach okalających park - widoczne są w nich kawałki połamanych tablic nagrobnych i grobowców. Na terenie dzisiejszego Ogrodu Dendrologicznego nie ma żadnej informacji, że niegdyś znajdował się tutaj cmentarz. Młodzi ludzie, spacerując parkowymi alejkami, nie mają o tym zielonego pojęcia.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz