EWAZNIEBA. Było. minęło i się nie wróci.

niedziela, 29 kwietnia 2012

nowe zwyczaje


W Polsce rodzi się kilka nowych świeckich zwyczajów. Po pierwsze ten, który mi najbardziej doskwiera i przeszkadza. Palenia papierosów na klatkach schodowych, na półpiętrach i ogólnie dostępnych blokowych korytarzach. W pozycji zwisającej z balkonu i półleżącej na parapecie otwartego okna. I nieważne, że korytarzami przemykają inni, niepalący, wstrzymując na chwilę oddech. Nieważne, że zatykają nosy, opędzając się od wszędobylskiego papierosowego dymu. Nieistotne, że przez otwarte akurat u nas okno wydalany przez palacza dymek wdziera się bezpardonowo do naszego mieszkania. O pardonie nikt nawet nie pomyśli.
Wydaje się, że to nagminne zjawisko powinno wreszcie zainteresować socjologów i psychologów. Panie i panowie najwyższy czas za analizę się wziąć i odpowiedzieć na pytanie - dlaczego? Dlaczegóż, ach dlaczegóż palacz z palaczem, palaczka z palaczką wychodzą na korytarze, jak nie przymierzając jakieś pełzające robactwo... Tak mi się skojarzyło z robaczkami, ponieważ ostatnio w naszym bloku prowadzano walkę z karaluchami. Z niejakim powodzeniem. Ale z tego co wiem na miłośników papierosa takich niszczących środków jeszcze nie ma. Dlaczego więc ze swoich mieszkań się wysypują, jakby przed czymś uciekali? Najprościej i najuczciwiej byłoby zapytać samych palaczy. Ho, ho, ho... ja taka wścibska i dociekliwa oczywiście zapytałam. Odpowiedź natychmiast dostałam: - A co pani myśli! Że tylko u mnie będzie śmierdziało!
Następny zwyczaj jest mniej dokuczliwy dla mnie, ale szkoda mi tych biednych psiaków, których w dużym stopniu, a może nawet przede wszystkim dotyczy. Otóż coraz częściej obserwuję, że właściciele dużych i małych psów, nie ma to znaczenia, ograniczają poranne i wieczorne spacery do parady przed i pod oknami sąsiadów. Przejdą raz lub dwa wokół bloku i to ma psom wystarczyć. Trwa to w sumie od 10 do 15 minut, psy zdążą się załatwić... i to wszystko. Jeszcze nie widziałam, aby ktokolwiek po psie posprzątał. Ale mniejsza z tym, nie to jest najważniejsze. Tylko czas trwania wyjścia. Z psychologicznego punktu psiego widzenia, nie ma się co dziwić psiej nerwowości, depresjom i cholernemu szczekaniu w czterech ścianach zamkniętego mieszkania. Gdybym była na miejscu takiego psa... na sto procent pogryzłabym ludzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz