EWAZNIEBA. Było. minęło i się nie wróci.

wtorek, 6 listopada 2012

deszczowy lipiec w zakopanem

Plakat Eryka Lipińskiego

Ależ mogłam obejrzeć film w ALE KINO. Uwielbiam takie. Stare, w kolorze czerni i bieli oraz szarości. Po których widać, że już taśma nieco zniszczona, jeszcze bez obróbki cyfrowej. Trochę trzeszczy, trochę skrzeczy bo dźwięk już nie taki. Prawie wszystko mi się w nich podoba, na dodatek moja wyobraźnia może sobie nieźle pofolgować. 
DESZCZOWY LIPIEC duetu Buczkowski-Grodzieńska. Duet przyznacie wspaniały. Leonard Buczkowski to szczęściarz niezwykły, ulubieniec publiczności, krytyków, a nawet władzy. Jego najważniejsze filmy oglądane są do dzisiaj. Zakazane piosenki, SkarbPrzygoda na Mariensztacie. Stefania Grodzieńska na łaskawość fortuny też nie mogła narzekać. Jej teksty wykonywali najlepsi. Hanka Bielicka, Adolf Dymsza, Irena Kwiatkowska, Bogumił Kobiela. 
No i jak taka dwójka szczęściarzy za film się zabrała, to mogło wyjść tylko coś zachwycającego. 

Niezwykle ważny w DESZCZOWYM LIPCU jest nastrój. Spleenu, tęsknoty za uczuciem, nostalgii. Nie ma nic smutniejszego niż góry we mgle, w strugach padającego prawie nieustannie deszczu. Zapłakane Zakopane. Nawet jeśli siedzimy przy ciepłej herbatce w domu wczasowym Turnia i to w znakomitym towarzystwie.
Te powroty do lat dawno minionych,  do ludzi, którzy odeszli - wzruszają. 1957 musiał być ciekawym rokiem. Nie pamiętam tamtych czasów, ich klimatu. Ale od czego są filmy. Lata 50. mają w nich niepowtarzalny, swoisty urok. Ten szyk, ten charme. Przedwojenne nawyki, przedwojenny savoir-vivre. Ta elegancja. Garnitury, suknie wieczorowe, torebki, rękawiczki, buciki na obcasach. I to wszystko w jednej walizce! Pozazdrościć.

A fabuła? No, cóż... banalna historia, nawet wtedy. Zdradzana żona, niewierny mąż, upokorzenie, możliwość rewanżu. Niby wszystko jasne, ale nie do końca. Intryga związana ze zdradą wydaje się najsłabszym elementem filmu, a moment, kiedy główna bohaterka nie ulega pokusie, nieprzekonujący, psychologicznie miałki. Melodramat to nie jest, raczej komedia obyczajowa mimo powagi sytuacji. Mam wrażenie, że akcja związana z dramatem (zdradą) została przyklejona, dopisana do tego co stworzyła wcześniej Stefania Grodzieńska w swojej humoresce. 


Urszula Modrzyńska, Andrzej Szczepkowski, Barbara Krafftówna

Obserwujemy więc tak zwaną warszawkę na wywczasach. Panie inżynierowe, doktorowe, księgowi, mężowie swoich żon. Polska inteligencja odpoczywa po trudach, po ciężkiej pracy. Co roku ci sami, znają się, nie przymierzając, jak łyse konie. Pewni siebie, hałaśliwi, nielubiani przez miejscowych i zwyczajnych turystów. Nie zawsze związani z Warszawą, lecz z określonym typem zachowań, mentalnością. Obserwujemy wakacyjne romanse, wczasowe uniesienia, z dala od mężów, z dala od żon.

Jan Kurnakowicz
Role drugoplanowe zdecydowanie dominują. To aktorstwo najwyższych lotów. Mnie najbardziej podobał się Jan Kurnakowicz. Kończący już powoli swoją karierę. Aktor charakterystyczny o niebywałym warsztacie i możliwościach, po którym widać dobrą przedwojenną szkołę. Grał twarzą, mimiką, głosem i całym ciałem, wcielając się w zabawną postać hipochondryka. Dla mnie to aktor niezwykły.
Świetną rolę stworzyła rozpoczynająca karierę filmową Barbara Krafftówna, a jej charakteryzacja i stylizacja na  starą pannę to majstersztyk. Warto też przypomnieć resztę brydżowego towarzystwa: Andrzeja Szczepkowskiego, Martę Stebnicką, Olgę Bielską i Kazimierza Wilamowskiego.
Nie zgadniecie kto jeszcze debiutował w DESZCZOWYM LIPCU. Nie mogłam uwierzyć, że matkę niesfornych i ciągle płaczących dzieci zagrała Zofia Kucówna. Również dla takich smaczków i niespodzianek warto obejrzeć ten film. Koniecznie. Zapraszam więc do głębokich foteli, gorącej herbaty i lampki dobrego wina, zapraszam w sentymentalną podróż.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz