EWAZNIEBA. Było. minęło i się nie wróci.

wtorek, 25 września 2012

małżeństwo z rozsądku

Odkryłam kanał telewizyjny wart szczególnego polecenia. Z jakiego powodu? Bo pokazuje wyłącznie polskie filmy. KINO POLSKA PL. A przy okazji odkryłam na nowo stare polskie komedie muzyczne. Prawie zupełnie zapomniane. No może te przedwojenne mniej. Pięknie roztańczone i rozśpiewane częściej były nam przypominane. Prawdę mówiąc tych powojennych było chyba jak na lekarstwo. Nie przypominam sobie zbyt wiele tytułów, ale może się mylę.
Ostatnio miałam niekłamaną przyjemność obejrzeć dwie powojenne komedie. Pierwsza z nich, Żołnierz królowej Madagaskaru (1958), mogłaby pretendować do miana najlepszej komedii muzycznej stulecia. Ale nie o niej chciałam napisać. Przypomnę może tylko niektórych aktorów obsadzonych w głównych rolach. Coś zachwycającego! Rewelacja! Marzenie prawie każdego kinomana i teatromana. Irena Kwiatkowska, Basia Kwiatkowska, Tadeusz Fijewski, Ignacy Gogolewski, Andrzej Szczepkowski i Jarema Stępowski. I jeszcze kilku młodych debiutantów nawet nie wymienionych w czołówce filmu. Później stali się znani i sławni. Jadwiga Barańska, Andrzej May, Leonard Pietraszak, Radosław Piwowarski.


Prawie dziesięć lat później, w roku 1967 serca widzów podbijała inna komedia. MAŁŻEŃSTWO Z ROZSĄDKU Stanisława Barei. Tak to ten Bareja od kultowego już Misia. Zaczynał od prostych, nieskomplikowanych komedii o tematyce matrymonialnej. Męża swojej żony i Żony dla Australijczyka. Jeśli porównamy je z popularnymi muzycznymi produkcjami amerykańskimi, to wydają się aż nadto proste. Nie ma tego bogactwa formy, przepychu scenografii, potencjalnych przebojów. Ale czy są przez to gorsze? Na pewno nie. 
Taki to był czas, że nawet komedia muzyczna musiała zawierać elementy satyry politycznej. Oczywiście na tego złego kapitalistę, który za wszelką cenę chciał się wzbogacić. Na szczęście ostrze satyry było mocno stępione. Nie brakowało za to świetnego humoru, radości i młodości. Małżeństwo z rozsądku to opowieść o miłości, która spotyka naprawdę banalne przeszkody. Bo czyż przeszkodą dla prawdziwej miłości może być nadmiar lub brak pieniędzy?  Zwłaszcza nadmiar nie powinien. Chyba że pochodzą od bazarowego handlarza, co dla młodego zdolnego plastyka zakochanego w córce kombinatora jest doprawdy dyshonorem. Mimo to historia kończy się szczęśliwie. I tak powinno być. Na dodatek wszystko okraszone tańcem i śpiewem.

Hanka Bielicka i Bolesław Płotnicki.
Bareja miał niezwykle szczęśliwą rękę do aktorów. W jego komediach występowała właściwie elita, najlepsi z najlepszych. W Małżeństwie z rozsądku Hanka Bielicka, Bohdan Łazuka, Bogumił Kobiela, Wojciech Pokora, Bolesław Płotnicki i oczywiście Elżbieta Czyżewska z Danielem Olbrychskim, kochanym chyba przez wszystkie ówczesne panny. Nie znaczy to, że film nie miał minusów. Jak na komedię muzyczną trochę za mało w nim tańca i śpiewu. Jedna scena z udziałem tancerzy Teatru Wielkiego (ja zauważyłam słynnego Gerarda Wilka) i kilka piosenek do tekstów Agnieszki Osieckiej. Aż prosiło się o więcej. No i scenografia. Uboga, wręcz ascetyczna, niby uzasadniona ale trąci dzisiaj myszką. Mizerię scenograficzną ratują, moim zdaniem zupełnie niezamierzenie, przepiękne zdjęcia warszawskiej starówki.
Śmiech śmiechem, ale wydawało się, że dylemat - małżeństwo z rozsądku czy małżeństwo z miłości, mamy dawno za sobą. Dzisiaj odpowiedź nie wydaje się wcale taka oczywista. Coraz więcej panien na wydaniu zastanawia się czy postawić na uczucia, czy też zapewnić sobie solidną porcję dóbr materialnych i poczucie bezpieczeństwa.
Nie ma co, stare wraca!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz