EWAZNIEBA. Było. minęło i się nie wróci.

niedziela, 15 czerwca 2014

to i owo

Dosyć długo mnie nie było... wyjeżdżałam, odpoczywałam... a jak to robię, to raczej komputera nie dotykam. Staram się maksymalnie zrelaksować. Wspaniale odpoczęłam w ciszy, wśród zieleni, śpiewu ptaków, z przyjaciółmi i rodziną. Muszę przyznać, że niechętnie wracałam, ale cóż takie życie... 
Czy wyprawiałam coś szczególnego?  Prawdę mówiąc, chyba nie... ślub i wesele (nie moje, nie moje)... zakupy i bieganie po centrach (moje)... spacery, leniuchowanie, upajanie się spokojem, później świergotem ptaszków... krótkie opalanie i grillowanie na przydomowej działce (mnie nie grillowali)... trochę sztuki i kultury... a to wszystko na załączonych obrazkach.


  

Ślub odbył się w uroczym, skromnym, ewangelickim kościółku.



A to już centrum. Bardzo mi się podoba połączenie tradycji z nowym. Wspaniale to wygląda.

Sztuka na ulicy. Niestety nie znalazłam nazwiska autora.


A to coś kolorowego i oryginalnego. Zwróciło moją uwagę
Przydomowy ogród, jeszcze bez grillowania.

No i na koniec, żeby nie nudzić i nie przedobrzyć z kronikarską relacją, trochę uwag o filmie, który obejrzałam z wielkimi nadziejami na wspaniałe artystyczne doznanie.  Mam na myśli oczywiście MEDICUSA według powieści Noaha Gordona, jedną z moich ulubionych lektur, do której mogę wracać i wracać... nigdy mnie nie zawodzi. Ekranizacją powieści trochę się rozczarowałam, choć nie żałuję czasu, który na nią przeznaczyłam. Rzadko się bowiem zdarza, aby adaptacja przerosła oryginał. Chociaż i tak bywa...

MEDICUS jest jednak tak barwnym dziełem, że trudno zawrzeć wszystkie wątki nawet w długim, prawie trzygodzinnym filmie. Wątki historyczne, obyczajowe, przygodowe, romansowe, jednym słowem wszystko naraz. To świetny materiał na nadzwyczajny, ciekawy serial. Zrozumiałe więc, że film musiał się ograniczyć tylko do pewnych, wybranych przez reżysera elementów. Pytanie brzmi, czy to co wybrał reżyser podoba się widzom, czy nam - wcześniejszym czytelnikom powieści - też odpowiada? Z czystym sumieniem polecam film tym, którzy Gordona nie czytali... reszta musi sama sobie wyrobić zdanie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz