EWAZNIEBA. Było. minęło i się nie wróci.

niedziela, 13 stycznia 2013

western w bieszczadach


Kilka miesięcy temu obejrzałam ten film, ale do napisania o nim teraz dopiero się zebrałam. Nie dlatego, że temat zbyt trudny... choć łatwy też nie jest. Wywołuje dosyć gorące dyskusje, spory, a niekiedy nawet wzajemne impertynencje. A nie o to przecież mi chodzi. Do pewnych spraw potrzebny jest dystans. Dobrze więc, że nie widziałam filmu Konrada Nałęckiego w roku 1978  czy 1980, kiedy byłam bardzo młodą dziewczyną. Pewnie po latach już bym do niego nie wróciła. Z kilku powodów.

WSZYSCY I NIKT...  zasiadłam przed telewizorem z ciekawością, zachęcona informacją o próbie nawiązania przez reżysera i scenarzystę do formuły czy raczej gatunku westernowego. Przypomniałam sobie dawno, dawno temu oglądane Wilcze echa Aleksandra Ścibora-Rylskiego, udany polski western, choć niektórzy uważają, że zaliczenie filmu i kilku innych do tego gatunku jest nadużyciem.  Dla mnie jest to po prostu świetne, solidne polskie kino. I nie mam nic przeciwko temu, żeby je nazywać polskim westernem.


Stefan Paska, Jerzy Matałowski, Wiesław Gołas, Emil Karewicz, Wirgiliusz Gryń, Marian Opania

Po cichu liczyłam, że taka sama będzie historia zrealizowana na podstawie powieści Janusza Przymanowskiego, doświadczonego w końcu pisarza i scenarzysty. Zaczęło się obiecująco... akcja w Bieszczadach, tuż po wojnie, piękne plenery, no i te skojarzenia z klasyką westernu, z filmem Johna Sturgesa Siedmiu wspaniałych... bo jak ich miało nie być, jeśli nawet liczba głównych bohaterów się zgadzała. Aktorzy również znakomici, lubiani i znani: Emil Karewicz, Wiesław Gołas, Wirgiliusz Gryń, Ryszard Pietruski, Marian Opania, Bogusz Bilewski. Z takimi aktorami można było naprawdę stworzyć coś niezwykłego.
Zaczęło się obiecująco... później było tylko gorzej. Trochę to dziwne i zaskakujące, aż trudno mi wierzyć, że w latach 80. można było nakręcić takiego knota. Z miałkimi tekstami, nędznymi, ale politycznie poprawnymi dialogami i beznadziejnymi, nudnymi scenami. Propagandowy cel jaki mieli osiągnąć realizatorzy, i to w nie najlepszym stylu, stał się nadto oczywisty. To co  było wartością w gatunku westernowym, starcie sił pozytywnych z siłami zła, w tym filmie wydaje się wadą. Film dotyka niełatwych spraw w historii każdego bez wyjątku narodu - walk bratobójczych i odpowiedzialności za te zbrodnie. Temat niezwykle skomplikowany i trudny do pokazania w uczciwy, prosty i zarazem interesujący sposób. Na pewno się to nie udało duetowi Nałęcki-Przymanowski i nie wiem czy komukolwiek się uda w najbliższej przyszłości.

Film WSZYSCY I NIKT zainteresował mnie z przyczyn osobistych. Bliskim przyjacielem mojej rodziny był przez wiele lat jeden z żołnierzy, którzy walczyli w Bieszczadach w 1947 roku z bandami UPA. Ale to trochę inna historia, o której opowiadałam w Dwóch prawdach.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz